W kolejny trzeci czwartek miesiąca,  19 listopada 2009r. w domu parafialnym odbyło się trzecie spotkanie osób zainteresowanych historią naszej wioski. Głównym tematem spotkania były wydarzenia z 18 sierpnia 1944 roku, kiedy to w wyniku natarcia wojsk radzieckich na pozycje niemieckie rozlokowane w Jasienicy zginęło wielu jej mieszkańców. Swoje świadectwo tamtych wydarzeń przedstawił pan Aleksander Białek.

Pan Aleksander w sierpniu 1944 roku miał 22 lata. Historia, którą nam opowiedział, podobnie jak relacje innych świadków okazała się bardzo przejmująca i dramatyczna.
Dom państwa Białków, który znajdował się przy dzisiejszej ulicy Centralnej, podobnie jak większość naszej wioski spłonął, dlatego też wraz z kilkoma innymi rodzianmi schronili się oni w gospodarstwie państwa Radzkich, po drugiej stronie wału kolejowego.  Zmasowany ostrzał artyleryjski poprzedzający natarcie oddziałów radzieckich zaskoczył wszystkich podczas porannej krzątaniny związanej z przygotowaniem śniadania. Jeden z pocisków wybuchł przed domem państwa Radzkich zabijając jednego z mężczyzn. Dom się zapalił, wokół słychać było krzyki cierpiących ludzi, a ostrzał był tak intensywny, że ziemia wokół - jak to opisuje pan Białek - gotowała się.
Wraz z czterema innymi osobami ukryli się w pobliskim, wykopanym w ziemi schronie. Wewnątrz było bardzo gorąco od pobliskiego pożaru, wszędzie wokół wznosiły się tumany ziemi podniesione eksplozjami. Nie było czym oddychać. Taka sytuacja trwała cały dzień. W schronie, na kolanach pana Aleksandra skonał młody mężczyzna - pan Stańczak z Ostrówka.
Starcie wojsk Armii Czerwonej z niemieckimi, które rozegrało się w Jasienicy okazało się tragiczne dla rodziców pana Aleksandra Białka. Obydwoje zostali tego dnia ciężko ranni i na skutek tych ran, w ciągu kilku tygodni zmarli.
Z historii, którą przedstawił nam Pan Aleksander, a także dyskusji, która się potem wywiązała dowiedzieliśmy się też, że na terenie Jasienicy - w pobliżu drogi do Miąsego - znajdowała się niemiecka wieża obserwacyjna o stalowej konstrukcji, opartej na solidnych betonowych fundamentach, których fragmenty zachowały się do dzisiaj. Przy wieży znajdowały się baraki, w których stacjonował oddział wojska. Tuż za linią wału kolejowego  znajdowały się dwa stanowiska z karabinami maszynowymi - jedno na wysokości dzisiejszego Osiadla Młodych, drugie przy przejeździe kolejowym w kierunku Ostrówka. W gospodarstwie państwa Jusińskich przy drodze do Ostrówka ulokowane były dwa czołgi. Jeden z nich, w czasie bitwy, z uszkodzoną gąsiennicą dojechał w pobliże wiaduktu nad torami w kierunku Warszawy i tam utknął.
Na zakończenie spotkania usłyszęliśmy jeszcze historię o czekoladzie. Mniej więcej rok przed wyzwoleniem - latem 1943 roku - z przejezdzającego pociągu z zaopatrzeniem dla wojsk niemieckich wyrzucono sporą ilość czekolady. Jak się okazało była to akcja partyzantki. Czekoladę ukryto w stojącym na pobliskim polu zbożu, po czym właściciela pola, pana Nagrabę zmuszono do przewiezienia jej gdzieś w kierunku Wołomina. Nim to się jednak stało kilka kawałków znalazły dzieci pasące przy torach krowy - m. in. pan Stanisław Koźlik. Wieść się szybko rozniosła i pojawiło się wiele osób poszukujących słodkości. Z kolei pan Białek wraz z kolegami widzieli wyjeżdzający wóz i od znajdujących się tam mężczyzn otrzymali jeden worek czekolady.
Jeszcze tego samego dnia wioska została otoczona przez Niemców i rozpoczęły się rewizje. Jedną z nich barwnie opisał pan Stanisław Koźlik, który wraz z bratem uzbierał całą miednicę czekolady i pomimo, że rodziców nie było w domu, ukryli ją w komórce pod węglem. Niemcy bagnetami przetrząsneli siennik w łóżku, ale nic nie znaleźli. Jeden z nich, wychodząc lekko klepnął pana Stanisława ręką w twarz. Później przyszło przemyślenie, że to być może dla tego, że cały przód jego koszulki zabrudzony był w czekoladzie...
Następnego ranka Niemcy znów wkroczyli do wioski i aresztowali wiele osób - m. in. pana Szczotkę i pana Aleksandra Białka. W jednym z gospodarstw rozpoczęło się przesłuchanie. Ponieważ dobrowolnie nikt nic nie powiedział Niemcy zastosowali polewanie zimną wodą i bicie kijami. Przesłuchanie było bardzo dotkliwe. Na jego skutek, niedługo później zmarł pan Szczotka.
Pan Nagraba i drugi mężczyzna, który z nim przewoził czekoladę zostali za to na 9 miesięcy osadzeni w Oświęcimiu.

Zapraszamy do wysłuchania fragmentu wspomnień pana Aleksandra Białka:
{play}images/stories/mp3/bialek.mp3{/play}

Z prawej strony pan Aleksander Białek Ksiądz proboszcz rozpoczyna spotkanie Zasłuchani w słowa pana Aleksandra Grono uczestników naszych spotkań jest coraz większe

Zapraszamy do: